Nazywam się Joanna Arnika Angowska i projektuję wnętrza :)
Drogi Czytelniku, trafiłeś na stronę mojej Pracowni, a więc poszukujesz projektanta lub stylisty wnętrz. Może rozglądasz się za inspiracjami, a może potrzebujesz podpowiedzi na rozwiązanie któregoś z problemów przy urządzaniu własnego wymarzonego mieszkania? Jeśli tak, to zapewniam Cię, że trafiłeś do właściwego miejsca. Znajdziesz tutaj wiele odpowiedzi i rozwiejesz swoje aranżacyjne wątpliwości. Projektowanie i stylizowanie wnętrz to moja największa pasja, która towarzyszy mi właściwie od zawsze. Zainteresowałam Cię chociaż trochę? Czy chcesz poznać moją wnętrzarską historię? Zapraszam... :)
Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Wychowałam się w stuletniej kamienicy z rozległym dzikim ogrodem, otoczona książkami, historią oraz antykami.
Dom był urządzony przez mojego Tatę Justyna Jankiewicza, który był historykiem, publicystą oraz niezwykle wrażliwym estetą. Nie było to jednak idealnie wysprzątane i pedantycznie urządzone mieszkanie, o nie! Wyróżniało się spośród innych domów, które wtedy znałam. Liczyła się aura. Pamiętam, że to, co było najważniejsze, to stworzenie pewnego nieuchwytnego klasycznego klimatu, wykreowanie atmosfery tradycyjnego, szlacheckiego polskiego domu. Może była to tęsknota za dawnymi czasami? Może próba uszlachetnienia skromnej, szarej rzeczywistości tamtych lat? A może po prostu intensywna potrzeba otaczania się pięknem oraz miłość do sztuki?
Moja Mama zaś, najwięcej uwagi poświęcała nam, czyli trójce swoich dzieci oraz... ogrodowi. W domu zawsze stały świeże kwiaty, układane w swobodne, cudowne kompozycje... Na stole zielone warzywa i owoce z czule pielęgnowanych grządek, świeże mleko i orzechy. Dzięki Mamie, było przytulnie, sielsko i blisko natury.
Cokolwiek kierowało wyborami moich Rodziców, wywarło to na mnie ogromny wpływ. Dom zawsze sprawiał, że byłam szczęśliwa mogąc w nim mieszkać. Nawet jako dziecko, czułam się wybranką losu, ponieważ wiedziałam, że jest to wyjątkowe miejsce. Był moim tajemniczym ogrodem, ucieczką od towarzyskiej nieśmiałości, pluszowym azylem dla wielogodzinnego czytania i słuchania muzyki...
Co było kolejnym niezwykle ważnym wspomnieniem z mojego dzieciństwa, to nasze psy. Mieliśmy dobermankę Zentę i jamniczkę Maszę, a później kolejną dobermankę Mafię. Ich obecność uczyła mnie wrażliwości, uspokajała, pozwalała zwolnić bieg i zatrzymać się. Bo przecież pies żyje chwilą, nic innego nie liczy się poza tym momentem, który trwa teraz. Dobre psie spojrzenie, cudowne przywiązanie i miłość, którą dawały mi każdego dnia, zapamiętam na zawsze. Teraz nie wyobrażam już sobie domu bez psa, sama mam teraz dwóch cudownych jamniczych chłopaków.
Co robiłam poza zabawą z psami i bieganiem po ogrodzie? Dużo rysowałam, pisałam pamiętniki, nałogowo słuchałam Red Hot Chili Peppers i Pink Floyd. Poza tym czytałam, ponieważ jako introwertykowi właśnie to sprawiało mi największą radość. W mojej wyobraźni zawsze działo się wiele :) Były to klasyczne powieści, ale też kryminały i ulubione czasopisma czyli "Wysokie Obcasy" i... "Murator". Z wielkim zaangażowaniem zanurzałam się w historiach ambitnych i wspaniałych kobiet. Kobiet, które same prowadziły swój los, i nie bały się niczego. Podziwiałam piękne projekty domów i mieszkań, marzyłam o własnej przyszłości w takim miejscu. Śniłam o studiach artystycznych i architekturze. Jednak sama wątpiłam w siebie, nie przepadałam za matematyką, dlatego jako kierunek studiów wybrałam to co mój Tata, czyli historię. Mimo, że sam odradzał mi ten wybór!
Studia w Toruniu na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika były cudownym czasem pełnym beztroski i pewnej życiowej naiwności. Zawsze byłam sumienną uczennicą, jednak wiedzę przyswajałam bez głębszej refleksji. To surowa ocena, wiem. Zdecydowanie zbyt długo żyłam w przekonaniu, że piątki i uzyskanie stypendium naukowego to najlepsze co mogę zrobić dla swojej przyszłości... Chociaż wybaczcie, przydały się w jednej sprawie: na czwartym roku studiów mogłam wyjechać na 2 semestry do Paryża, studiować na legendarnym wydziale Universite Paris 1 Pantheon Sorbonne. Ten rok dał mi więcej niż wszystkie wcześniejsze lata mojej edukacji. Nauczył samodzielności, języka francuskiego, odwagi. Otworzył oczy na inność, nowy wspaniały świat pełen barw, niezwykłych ludzi i piękna. Paryskie wnętrza, architektura, muzea... To była prawdziwa rewolucja w moim poukładanym życiu! I historia na zdecydowanie dłuższą opowieść. Może kiedyś Wam ją zdradzę ;)
To na tyle, jeśli chodzi o dzisiejsze wspomnienia. W następnym wpisie, będzie o tym co wydarzyło się po studiach. Jaką drogę przeszłam, aby zrozumieć że właśnie wnętrza i ich stylizacja to moje życiowe powołanie...? Zaciekawieni? To wspaniale, zostańcie ze mną!
Arnika